Obecnie na rynku dostępnych jest wiele metod wychowawczych. Nigdy wcześniej dostęp do wiedzy nie był tak łatwy.
I z jednej strony ma to swoje plusy, bo każdy kto ma dostęp do internetu, może znaleźć odpowiedź na praktycznie każde pytanie i wątpliwość. Z drugiej strony, jest to o tyle niebezpieczne, że publikowanie wiedzy jest równie łatwe i dostępne, co jej zdobywanie.
Ekspert ekspertowi nierówny
Każdy może być samozwańczym ekspertem w danej dziedzinie i publikować teksty uchodzące za naukowe. I kiedy zdesperowana osoba szuka odpowiedzi na swój problem, często zapomina, by sprawdzić u źródeł, czy autor naprawdę wie, co mówi.
To często wprowadza mętlik w naszej głowie i trudno wybrać skuteczne rozwiązanie z zachowaniem poczucia pewności, że wybór jest odpowiedni. Nawet jeśli wiemy już, że ktoś jest ekspertem w danej dziedzinie, to znowu np. w kwestii metod wychowawczych, jest ich obecnie tak dużo, że ciężko jest zdecydować się na jedną
Czym więc się kierować?
Dobrze, jeśli te metody się uzupełniają i tworzą jedną spójną całość. Dobrze, jeśli znamy tych metod dużo i potrafimy świadomie wybrać z każdej metody wartości, pomysły czy techniki, które są zgodne z nami samymi. Źle, jeśli chwytamy się jakiejś metody bez jej zgłębienia i po tygodniu stwierdzamy, że to nie działa. Więc porzucamy i sięgamy po kolejną. Za jakiś czas czujemy, że to podejście nie jest zgodne z nami, więc znów je porzucamy i szukamy nowego. I tak w kółko. My, jako rodzice, czujemy się zagubieni. A co ma powiedzieć dziecko, które jest poddawane ciągle takim eksperymentom??? Jak ma w tym znaleźć bezpieczeństwo, harmonię, przewidywalność?
Moją misją jest przybliżanie metod, w które ja wierzę, którymi się kieruję w życiu osobistym i którymi się dzielę, z tymi, którzy chcą je poznać. Nie zamierzam reklamować tych metod jako jedynych słusznych, bo nie wierzę w coś takiego. Osobiście czerpię z kilku nurtów i wcielam w życie te elementy, które po pierwsze są zgodne ze mną i tym, co pragnę dać moim dzieciom, a po drugie nie kłócą się ze sobą, tylko uzupełniają się i tworzą harmonijną całość. Te nurty to:
Pozytywna Dyscyplina, Porozumienie bez Przemocy (NVC), podejście J. Juula, M. Montessori i T. Gordona.
Dlaczego jestem fanką tych nurtów wychowawczych? Bo dla mnie ich mieszanka, to złoty środek między wychowanie autorytarnym a bezstresowym. No i po prostu działają😉
Wychowanie autorytarne
Wychowanie autorytarne, to takie podejście, w którym dziecko nie ma nic do powiedzenia. Rodzic mówi jak ma być i tak ma być. Koniec kropka. Jeśli dziecko się nie podporządkuje, to spotka je za to kara w dowolnej formie. To nie musi być kara cielesna, to może być krzyk, zastraszenie, obrażenie się i ukaranie dziecka milczeniem, zakaz jakiś jego przyjemności. Obojętne jaką formę kara przyjmie, jej celem jest pokazać dziecku, kto tu rządzi. I wytrenować je w przekonaniu, że lepiej zawsze słuchać rodzica, żeby było miło i spokojnie. Czy takie podejście ma jakieś plusy? Owszem – rodzicowi jest łatwiej wyegzekwować to, co chce, zazwyczaj w takim domu panuje pozorny spokój (pozorny, bo nikt się rodzicowi nie sprzeciwi, wykona każde polecenie, ale pod skórą się gotuje. I kiedyś wybuchnie).

Czy dziecku jest łatwo? Jeśli od urodzenia jest tak wychowywane, to pewnie tak, bo nie zna czegoś innego i ma dużą jasność jak postępować i co je spotka za niewykonanie polecenia. A jasność i przewidywalność zazwyczaj dają poczucie bezpieczeństwa. Czy jednak dziecko, które robi coś z obawy przed klapsem, krzykiem albo inną karą czuje się bezpiecznie?? To pytanie retoryczne oczywiście. Wady takiego podejścia są najbardziej widoczne w późniejszych latach, kiedy to młody człowiek jest zastraszony, bez poczucia własnej wartości, ciągle szukający autorytetu, który powie co i jak ma zrobić, bo sam nie ma zdania albo w drugą stronę, skoro przez tyle lat był ofiarą to teraz sam będzie katem.
Wychowanie bezstresowe
Wychowanie bezstresowe było modą, która karmiła wszystkich wychowanych metodą autorytarną. Skoro podejście autorytarne było takie krzywdzące, to młodzi rodzice kolejnego pokolenia chcieli zapewnić swoim dzieciom dużo więcej wolności, szacunku i dużo mniej stresu. W wychowaniu bezstresowym pozwala się dziecku na wiele. Podąża się za nim, ale często zapominając o sobie i innych. Spełnia się jego zachcianki, a nie tylko potrzeby błędnie wierząc, że wtedy dajemy dziecku szczęście.

Ale żadna skrajność nie jest dobra. Dzieci, które nie znają granic będą je nieświadomie ciągle przekraczać. A w konsekwencji nie będą mogły znaleźć akceptacji społecznej, bo o ile rodzic, który postanowił wychowywać dziecko bezstresowo, może znieść dużo, to już inni ludzie nie mają takiego podejścia i nie tolerują osoby, która nie zna granic i nie szanuje potrzeb innych. Co więcej, dziecko, które nie zna granic wcale nie czuje się szczęśliwe, bo nie czuje się bezpieczne. Znajomość zasad, oczekiwań i przewidywalność konsekwencji pewnych zachowań, pomaga dziecku poruszać się w świecie, który i tak jest wystarczająco skomplikowany. Zasady i nasze granice jasno przedstawione dziecku są jak drogowskazy na drodze. Pomagają się odnaleźć w zawijasach życia.
Poszukujemy nowych rozwiązań
I teraz jest nasze pokolenie, które w dużej mierze wie, że ani podejście autorytarne ani bezstresowo nie jest jedynym słusznym. Widzi długoterminowe skutki obydwu tych metod wychowawczych i poszukuje czegoś w zamian. Szuka i sprawdza… Czy istnieje podejście idealne? Jedna metoda, która zapewni zarówno spokój dziecka jak i rodzica? Która ukształtuje młodego człowieka na pewnego siebie, z poczuciem własnej wartości, świadomością swoich celów i potrzeb i jednocześnie empatycznego, szanującego innych, dbającego o środowisko i swoje otoczenie? Nie wiem. Pewnie dowiemy się za kolejne 20-30 lat, kiedy zobaczymy naocznie, jakie pokolenie udało nam się wychować. Jak zawsze historia oceni…

To co mogę zrobić, to przyglądać się i sprawdzać. Wybrać coś, co mnie przekonuje i w co wierzę (tak jak ja wierzę w Pozytywną Dyscyplinę, Porozumienie bez Przemocy i podejścia J. Juula, M. Montessori i T. Gordona) i nie zmieniać podejścia, jak chorągiewka na wietrze, by dać dzieciom poczucie przewidywalności i bezpieczeństwa i by dać szanse danej metodzie (pamiętając, że wiele technik działa długoterminowo i skutki widać dopiero za jakiś czas). Zapraszam Cię, byś przyglądał się razem ze mną i brał dla siebie to, w co wierzysz, że będzie dobre dla Ciebie, Twojego dziecka i Waszej rodziny. Bo jedyne co nam pozostaje, to zaufać sobie i swojej rodzicielskiej intuicji.
Skoro jesteś na tej stronie i dotarłeś do końca, to wiem, że jesteś rodzicem świadomym, poszukującym, otwartym. I pewnie bardzo wymagającym od siebie, by być rodzicem idealnym. Ale spokojnie! Nie ma kogoś takiego, jak rodzic idealny! Pamiętaj, że jesteś najlepszą wersją siebie, jaką możesz być. Dla Twojego dziecka, jeśli je szczerze kochasz i pragniesz jego dobra, to już jesteś idealny!