O CZYM MARZYSZ?
Czy pragniesz, by Twoje dzieci dobrze się dogadywały i by w przyszłości się wspierały? Czy masz brata albo siostrę, z którymi masz bliską więź i wiesz ile to znaczy, więc dla swoich dzieci chcesz tego samego? A może masz złe relacje ze swoim rodzeństwem i marzysz o tym, by Twoje dzieci miały inaczej, bo wiesz jak to boli… A może jesteś jedynaczką i zawsze zazdrościłaś kolegom i koleżankom, którzy mieli rodzeństwo, więc tak bardzo chciałaś, by Twoje dziecko miało towarzysza zabaw. A teraz cierpisz, gdy widzisz, jak ciągle się kłócą…
KONFLIKTY SĄ OK
Dlaczego? Bo każdy z nas ma własne potrzeby i chce je zaspokoić. Bo każdy z nas ma inne uczucia i chce być z nimi zauważony i usłyszany. Jedni krzyczą o nich głośno i dobitnie, inni płaczą, bo nie wiedzą, jak je nazwać… Tak czy inaczej, jeśli na małej powierzchni są dwie albo więcej osób, to konflikty się pojawią. I uwaga – konflikty są ok. Są czymś naturalnym między ludźmi i nie jest Twoją rolą jako matki albo ojca, stawać na głowie, by ich nie było.
GDY LEJE SIĘ KREW
To jaka jest moja rola? Zapytasz zapewne. Twoją rolą jest bez wątpienia zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Dlatego warto obserwować rozwój wydarzeń i kiedy widzisz, że robi się niebezpiecznie, to wkraczasz. Możesz rozdzielić dzieci, odesłać każde do innego pokoju, posiedzieć chwilę między nimi. Ale czy musisz przy tym krzyczeć, gderać, narzekać, jacy są okropni? Nie. To wszystko można zrobić w ciszy. Rzucając hasła: „Nie zgadzam się na bicie”, „Rozejdźcie się, by ochłonąć i potem o tym porozmawiajcie”, „Boję się o Wasze bezpieczeństwo, więc posiedzę tu z Wami”. Obejrzyj mój filmik o mózgu gadzim w naszej grupie, to dowiesz się dlaczego w takim momencie nie warto wdawać się w długie dyskusje i “uszczęśliwiać” dzieci naszymi mądrościami.
KREW SIĘ NIE LEJE – NIC SIĘ NIE DZIEJE
Tak żartobliwie zawsze mówię na warsztatach. Jeśli wiem, że dzieci zachowują normy bezpieczeństwa, to się po prostu nie wtrącam. Gdy słyszę, że dzieci się kłócą, ale jeszcze jest to wojna na słowa a nie czyny, to nie reaguję!
To mniej więcej tak, jakby Twoja teściowa wtrącała się do Twojej kłótni z mężem… hmm, czy to Wam pomoże? Czy Was uspokoi? Czy poczujesz się sprawiedliwie, gdy będzie broniła swojego syneczka albo czy on będzie Was obie bardziej kochał, gdy jego matka stanie po Twojej stronie i obie będziecie skakać mu po głowie, jaki to jest beznadziejny? Czy też raczej wychodzisz z założenia, że w każdej normalnej rodzinie małżeństwo musi się czasem pospierać i nie życzysz sobie, by ktoś się wtrącał?
Wracając do dzieci… Dzieci muszą mieć przestrzeń i partnera do ćwiczeń – ćwiczeń komunikacji, mediacji, negocjacji. Nie nauczą się dogadywać z innymi, jeśli będziesz mu zamykała usta. Nie nauczą się radzić sobie, gdy ktoś ich atakuje, jeśli nie będą mogli poćwiczyć, bo Ty już od razu przybiegniesz na ratunek. Nie nauczą się przepraszać, gdy nie poczują, że wolą mieć partnera do zabawy niż obrażonego brata, który nie chce się z nim bawić. Dlatego pozwól im trenować. Pamiętaj, że za 5 minut i tak będą się kochać i szybciej zapomną o tej kłótni, jeśli się nie wtrącisz, niż jak Ty zrobisz z tego dym. Gdzieś kiedyś trzeba się nauczyć sposobów komunikacji i dom to bezpieczne otoczenie, a rodzeństwo to bezpieczny partner do treningu.
ALE NIE MOGĘ TEGO SŁUCHAĆ
Tak, wiem. I wiem też, że to jest Twój problem, a nie Twoich dzieci. I jeśli mnie jeszcze nie znasz, to może Cię to zszokuje, ale ja będę nadal głośno i wyraźnie mówiła: to, jak i większość innych rzeczy, którymi denerwują Cię Twoje dzieci to Twój problem, a nie ich! Pomyśl więc, jak możesz o siebie zadbać, a nie jak przeszkadzać dzieciom! Wypij kawę, włącz sobie muzykę, załóż słuchawki wygłuszające albo otwórz okno i oddychaj. Myśl jak zadbać o siebie. Myśl, dlaczego to Cię tak uruchamia, o czym Ci to mówi? Co Ty masz do przepracowania… I zostaw te biedne dzieci w spokoju.
ALE ONE SAME DO MNIE PRZYCHODZĄ
To od razu słyszę w odpowiedzi na warsztatach o rodzeństwie. I podziękuj za to sobie. Ktoś je tego nauczył, ktoś je przyzwyczaił, że ratownik tylko czeka, by rzucić się na pomoc, że sędzia tylko czeka, by wydać wyrok i poczuć się wszechwiedzącym. Ktoś je nauczył, że kłótnie i bójki, to świetny pomysł, by zwrócić na siebie Twoją uwagę…
Brutalnie nazywam rzeczy po imieniu, ale pocieszę Cię też, że skoro je tego nauczyłaś, to też możesz je tego oduczyć. „Wierzę, że sami znajdziecie rozwiązanie.”„Na pewno się jakoś dogadacie.”„Nie będę się mieszać, bo mnie tu nie było.”
I już. Daję znać, że jestem, że czuwam i jednocześnie się wycofuję. Wielu rodzicom, których spotykam na moich kursach i konsultacjach przychodzi to z trudem. Bo nigdy by się do tego nie przyznali, ale lubią ten moment, kiedy wiedzą, że są potrzebni i mogą uratować swoje biedne malutkie dzieciątko. Albo kiedy czują władzę, by wydać jedyny słuszny i niepodważalny wyrok, kto zawinił i kto ma kogo przeprosić. A potem są zmęczeni, bo ciągle muszą się angażować.
A ja lubię się wycofać, milczeć, obserwować i słuchać… I ufać, że sami dadzą radę, że sami znajdą sposób, że będą tak długo ćwiczyć aż się nauczą.
A GDY JEST BARDZO ŹLE?
A gdy jest bardzo źle, to mediuję. Towarzyszę i pomagam im się porozumieć w cywilizowany sposób. Pomagam im nazwać ich emocje, potrzeby, sformułować prośby lub odmowy. Albo po prostu siedzę z nimi, by wiedzieli, że nie są sami. Czasem mówię o swoich potrzebach. Czasem mówię, że potrzebuję, aby mnie przytulili. Czasem proszę, by zapisali swój problem lub podyktowali mi, żebym ja zapisała (to w zależności ile Twoi bohaterowie mają lat) i zwołujemy specjalne spotkanie rodzinne (o spotkaniach możesz poczytać tutaj) i kiedy ochłoniemy, to rozmawiamy o danej sytuacji, czy problemie i wspólnie szukamy rozwiązań. Metod jest naprawdę dużo. Ważne, by nasze metody uczyły takich sposobów rozwiązywania konfliktów, które wzmocnią każde z dzieci i nie będą dla nikogo poniżające i destrukcyjne. Bo jeśli my będziemy przemocowo i autorytarnie rozwiązywać konflikty dzieci – to nie ma bata, żeby one umiały inaczej.